Ale tu ma być mowa o jedzeniu, chociaż odrobinka agitacji nie zaszkodzi. Jeśli ktoś ma możliwości niech bierze ciapka czy kicię. Nie wyobrażam sobie życia bez zwierzaków, a już na pewno bez tego mojego 4 kg futerka, które noc w noc śpi przy moim boku. Nie mylić z Lubym. On śpi z drugiej strony i jest jednak zdecydowanie mniej włochaty. Ma za to trochę więcej niż 4 kilo.
Na kiermasz zawiozłam ciasto z truskawkami. W końcu sezon na truskawy w pełni, a ja to ciasto piekę nie przerywając snu. I widziałam jedną Panią, która je wcinała - mina świadczyła, że jej smakowało, co wprawiło mnie w zachwyt. Bo w sumie do tej pory piekłam i gotowałam dla rodziny i przyjaciół. A kiedy twoje ciasto szybko znika ze stołu i ludzie jeszcze za to chcą płacić, to jak się tu nie cieszyć.
A jako dodatek były wegańskie ciasteczka owsiane. Chyba jeszcze prostsze w przygotowaniu, i bardzo smaczne.
Na patelnię z rozgrzanym olejem wsypuję płatki owsiane z cukrem i prażę je na złoto - brązowy kolor. Dodaję mąkę z proszkiem i jeszcze przez chwilę prażę. Następnie dolewam wodę i dokładnie mieszam. Później całość wykładam na stolnicę (uwaga na ręce) i maczając palce w zimnej wodzie formuję kulki i spłaszczam je kładąc na blaszce. Z tej ilości wyszło mi 25 ciastek o średnicy ok 4 cm. Można układać ciastka dość blisko siebie bo nie rosną zbytnio. Blaszka wędruje do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, na około 25-30 min. Im dłużej pieczemy tym ciastka są bardziej chrupiące.
Opakowałam je fikuśnie, z psim elementem i pojechały do Schroniska.
I jeszcze jedno. Zjadłam tam najlepszy tofurnik w życiu. Delicje i niebo w gębie. Muszę koniecznie nauczyć się sama taki robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz