środa, 18 czerwca 2014

SMALEC Z FASOLI

 Dzięki Stwórcy, Wielkiemu Kreatorowi czy Kosmitom (wg Ericha von Dänikena) za fasolę. Nie dość, że do pączków pasuje, to jeszcze można z niej zrobić wyborny smalec. Na chlebku, z ogórkiem konserwowym, albo w tortilli (ostatni wynalazek Lubego) - mniam! Ale do rzeczy. Fasola dowolna. Ja robię z małego Jasia, można z dużego - według uznania. Moczę przez 12 godzin i gotuję do miękkości. Kiedy fasola dochodzi na gazie, drobno kroję 4 duże cebule i podsmażam je na patelni. Następnie ścieram na tarce duże jabłko. Kiedy fasolka się ugotuje odcedzam, pozostawiając szklankę wody z gotowania fasoli. Bywa, że o tym zapominam, ale nie ma strachu, zwykła przegotowana też jest dobra. W oryginalnym przepisie polecają łuskać fasolkę ze skórki. Zrobiłam to raz w życiu i nigdy więcej. Mój blender radzi sobie doskonale z mieleniem fasoli w ubranku. Nie wszystko na raz oczywiście, ale dzieląc na części mielę fasolę i przesypuję do garnka. Będzie dość sucha. Kiedy cała fasola jest już zmielona, dodaję do niej uduszoną cebulę, 4 łyżki oleju rzepakowego i wody z gotowania - tyle ile potrzeba aby wszystko miało konsystencję masy. Na koniec dodaję utarte jabłko, sól, pieprz i dużo majeranku. Mieszam i podsmażam jeszcze 2-3 minutki. Smalec pyszny, przepis poszedł w świat, a smakuje nie tylko weganom, ale i regularnym mięsożercom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz