poniedziałek, 16 czerwca 2014

JAGLANA I LOVE :)

Kasza jaglana - zapomniana, niedoceniona, traktowana po macoszemu. Przez wielu, a na pewno przeze mnie. Weganizm daje jednak okazję do wynajdowania produktów nieobecnych w zwykłej codziennej diecie. Tak było ze mną i kaszą jaglaną. Tyle przeczytałam o niej dobrego, że nie pozostawało mi nic innego jak tylko kupić i zjeść. Nie ukrywam, że trochę odstraszały mnie skomplikowane przepisy na jej gotowanie, ale tu z pomocą przyszła mi moja nieoceniona Olga - też weganka. Powiedziała co wiedziała, czyli jak ona ją gotuje, powtórzyłam to co powiedziała i Voilà. Przede wszystkim płukam ją kilka razy - aż woda przestanie być mętna. Następnie zalewam wodą tak do jakiś 2 cm powyżej kaszy, stawiam na małym gazie, przykrywam pokrywką i gotuję. Mieszam tylko raz - po jakiś 10 minutach. U mnie gotuje się błyskawicznie - w sumie nie wiem od czego to zależy, ale całość nie trwa więcej niż 20 minut. Jedno jednak jest pewne, że nie zostawiam kaszy samej sobie. Nadzór musi być.



Kiedy kasza jest gotowa można z niej robić cuda. W moim wykonaniu póki co są: kotlety i deser. Nie liczę oczywiście samej kaszy z dodatkami na słodko lub pikantnie, którą pożeram na śniadanie lub kolację.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz