Spadł śnieg. W styczniu! Co za szok. Gdybym była w
Bieszczadach byłabym zachwycona, niestety ze śniegu w Krakowie cieszy się chyba
tylko moja Szanta. Sobotnie wypady w teren uwielbia, i tylko podskakuje jej ten
włochaty kuperek. A my z Lubym zaczęliśmy biegać. Bez fanatyzmu, przerywamy
szybkim marszem, ale jednak. I okazało się, że z Futrzakiem biega nam się
znakomicie. Nie włazi pod nogi, biegnie obok – pies idealny.
Na poprawę humoru i zainspirowana przez Koleżkę,
postanowiłam poszukać jakiegoś fajnego przepisu na burgery. Wcześniej robiłam
kotlety, ale teraz miałam ochotę na coś zupełnie innego. Znalazłam buraczane
burgery. Buraki uwielbiam pod każdą postacią, więc pomyślałam, że nie powinny
być złe.
Luby podarował mi pod choinkę mikser Zelmera, który teraz
ściera za mnie radośnie ziemniaki na ukochane placki, marchewkę i inne twarde
mnie lub bardziej smaczne badziewia. Przy burakach sprawdził się doskonale i
szybciutko. I łapki pozostały czyste, a to istotne.
Starte buraki dodałam do kaszy jaglanej i mieszałam,
mieszałam, mieszałam. Do tego dodałam olej, uprażony sezam ze słonecznikiem, pokrojoną
w kostkę cebulę, posiekaną natkę pietruszki i czosnek, którego od czasu
przeczytania książki pt. Kill Grill, staram się nie miażdżyć wyciskaczem, bo
podobno to uwłacza godności czosnku i kucharza, bułkę tartą, mąkę, pieprz
cayenne i sól do smaku. Wyrobiłam jednolitą masę (gdyby była za rzadka należy
dodać bułki tartej lub mąki). Piekłam w nagrzanym do 200 stopni piekarniku na
papierze posmarowanym odrobiną oleju. 20 minut z jednej strony i 20 minut z
drugiej.
Powiem tak. Surowa masa była pyszna i z Lubym wyjadaliśmy ją
łyżką z miski. Burgery upieczone okazały się być po prostu doskonałe.
Pożarliśmy prawie wszystkie zaraz po wyjęciu z piekarnika. Wydaje mi się, że
znalazłam sobie kolejną ULUBIONĄ potrawę. W bułce, z warzywami i sosem – na przykład
wege-majonezem smakują po prostu nieziemsko.
Niestety na zdjęciu przed pieczeniem. Po pieczeniu nie zdążyłam sfotografować :P
Niestety na zdjęciu przed pieczeniem. Po pieczeniu nie zdążyłam sfotografować :P