poniedziałek, 11 maja 2015

PASTA BEZJAJECZNA - PO PROSTU MAGIA!

Pierwszy raz pastę bezjajeczną zjadłam na Veganogarnii, często gęsto organizowanej w Pauza in Garden w Krakowie. Zachwycił mnie jej smak i jej „jajowatość”. Na drodze do jej wykonania stała mi tylko czarna sól jajeczna Kala Namak. Nie do zdobycia w sklepie stacjonarnym. Po przeczesaniu sklepów ze zdrową żywnością,  w końcu zamówiłam czarną sól przez Internet. Przyszła o dziwo na drugi dzień i byłam już gotowa do testów. Tofu czekało grzecznie w lodówce. Sojonez i szczypiorek również. 

W domu spokój, Szanta śpi pod stołem w kuchni, nikt się nie plącze – można działać. Pokruszyłam tofu do blendera, dodałam sojonez, sól czarną, i pozostałe składniki. Zmiksowałam na dość gładką masę, i hojną ręką dorzuciłam posiekanego szczypiorku. Teraz już nie miksowałam tylko wymieszałam łyżką. Nie należy się stresować, że będzie za słone (sól Kala Namak dla mnie, która soli niezbyt dużo wydawała się zabójcza) przegryzie się i smakować będzie jak…pasta jajeczna. Luby wrócił do domu kiedy już całe pobojowisko było uprzątnięte, kanapki czekały na zjedzenie i od progu zapytał czemu tak jajami pachnie. Nie zauważył różnicy. J Zjadł ze smakiem i wierzyć nie chciał, że tam nie ma nawet jednego jajka.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz