środa, 23 grudnia 2015

USZY DO GÓRY I WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

Wczoraj do 1 w nocy robiłam uszka. Na święta one i barszcz to moje "must have". Nic nie poradzę. Barszcz z uszkami to jest to, co ten tygrysek lubi najbardziej. Były i inne rzeczy na wigilijnym stole, wegańskie i nie (mięsożerna rodzina) ale ja jestem do znudzenia monotematyczna.
A że przepis mam od Mamy, to moje uszka są po prostu najlepsze na świecie.



Ponad 2 kilogramy pieczarek obrałam i udusiłam razem z cebulą, z dodatkiem soli i pieprzu. Szlachetna prostota. Kiedy one się dusiły, zebrane w Borach Tucholskich na wakacjach, grzyby zalałam wrzątkiem na jakieś 30 minut. Następnie zmieliłam pieczarki z grzybami i namoczoną (wyciśniętą) bułką pszenną. Pozostało mi już tylko zagnieść ciasto - przepis tutaj i lepić, lepić, lepić... Aż się ulepi ponad dwieście ślicznych smacznych uszek. Po skończonej pracy po prostu padłam. Z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku i z cudowną wyżerką w dniach następnych w planach.















A tym zajmował się mój Futrzak, kiedy nie asystował mi w kuchni - oprócz spania oczywiście.

Wesołych, zdrowych i oczywiście bardzo smacznych 
Świąt Bożego Narodzenia!!!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz