Tak było w pracy - niezbędne minimum i nie pchanie się pod oczy (na szczęście okres urlopowy), tak jest i teraz - z Szantą przy boku, z nogami na ławie i laptopem na kolanach. Po popołudniu było trochę gorzej, bo jeść się chciało, a nie chciało się zbytnio robić. A jak się nie chce to zawsze pozostaje ugotowanie makaronu. Konkretnie moją ulubioną "rurkę skośnie ciętą". Do tego kiedyś dodawałam tuńczyka, ale tuńczyk to rybka, więc niech sobie pływa w wodzie i unika sieci. Za to jak się okazało całkiem dobrze pasuje do tego namoczona w bulionie warzywnym i zmielona soja. Wymieszana z makaronem i podsmażona na patelni smakuje pysznie. Do tego jarmuż, ogórek konserwowy lub co tam kto woli i można oddawać się lenistwu. Błogiemu lenistwu, co właśnie zamierzam uczynić.
wtorek, 12 sierpnia 2014
GDY KISZKI MARSZA GRAJĄ... CZYLI NIE MA ŻYCIA BEZ MAKARONU
Głodno, chłodno, do domu daleko. Żartuję. Chociaż lato nie rozpieszcza nas tak jak w roku ubiegłym. Niemniej jednak nic mi się nie chce. Czasami każdy ma taki dzień - na mnie wypadło dzisiaj.
Tak było w pracy - niezbędne minimum i nie pchanie się pod oczy (na szczęście okres urlopowy), tak jest i teraz - z Szantą przy boku, z nogami na ławie i laptopem na kolanach. Po popołudniu było trochę gorzej, bo jeść się chciało, a nie chciało się zbytnio robić. A jak się nie chce to zawsze pozostaje ugotowanie makaronu. Konkretnie moją ulubioną "rurkę skośnie ciętą". Do tego kiedyś dodawałam tuńczyka, ale tuńczyk to rybka, więc niech sobie pływa w wodzie i unika sieci. Za to jak się okazało całkiem dobrze pasuje do tego namoczona w bulionie warzywnym i zmielona soja. Wymieszana z makaronem i podsmażona na patelni smakuje pysznie. Do tego jarmuż, ogórek konserwowy lub co tam kto woli i można oddawać się lenistwu. Błogiemu lenistwu, co właśnie zamierzam uczynić.
Tak było w pracy - niezbędne minimum i nie pchanie się pod oczy (na szczęście okres urlopowy), tak jest i teraz - z Szantą przy boku, z nogami na ławie i laptopem na kolanach. Po popołudniu było trochę gorzej, bo jeść się chciało, a nie chciało się zbytnio robić. A jak się nie chce to zawsze pozostaje ugotowanie makaronu. Konkretnie moją ulubioną "rurkę skośnie ciętą". Do tego kiedyś dodawałam tuńczyka, ale tuńczyk to rybka, więc niech sobie pływa w wodzie i unika sieci. Za to jak się okazało całkiem dobrze pasuje do tego namoczona w bulionie warzywnym i zmielona soja. Wymieszana z makaronem i podsmażona na patelni smakuje pysznie. Do tego jarmuż, ogórek konserwowy lub co tam kto woli i można oddawać się lenistwu. Błogiemu lenistwu, co właśnie zamierzam uczynić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz